Nie przeżyliśmy wielkich traum, jakoś radzimy sobie z codziennością, jesteśmy stosunkowo zdrowi, choć może zbyt często odczuwamy stres. Boli nas głowa, brzuch lub serce, miewamy kłopoty ze snem. Czasami nagle atakuje nas lęk lub smutek, który staramy się zmienić w obojętność, pijąc ziołowe herbatki albo łykając suplementy. Zaczyna nam się wydawać, że na tym polega dorosłość. Czy tak musi być?
Najpierw kilka słów o tym, jak stajemy się tym, kim jesteśmy.
Jako dzieci potrzebujemy dorosłych żeby przetrwać i móc się rozwijać. Doświadczając ich akceptacji już od momentu poczęcia uczymy się, że mamy prawo istnieć, jesteśmy chciani i oczekiwani, możemy więc obdarzać innych zaufaniem. Najpierw to przekonanie zapisuje się w naszym ciele. Później rozszerza na rozwijającą się świadomość.
Dobrze rozumiana troska i opieka pozwala nam wierzyć, że nasze emocje i powiązane z nimi potrzeby są w porządku. Dzięki temu możemy je bez przeszkód odczuwać, wyrażać i zaspokajać. Jeżeli reakcja dorosłych jest pozytywna, choć niekoniecznie natychmiastowa, czy kompleksowa, dziecko czuje się bezpiecznie. Doświadczając frustracji dostosowanej do jego możliwości uczy się zasady realności – nie zawsze mogę dostać to czego chcę i na pewno nie tak szybko jak potrzebuję, a mimo to jestem ważny, zasługuję na uwagę i szacunek.
Zgoda na poznawanie świata wszystkimi zmysłami, na oddalanie się i powroty, to także zgoda na odrębność. Na poznawanie świata z ciekawością oraz wiążące się z tym przyjemności, lęki i rozczarowania. Dziecko doświadczające wsparcia dorosłych uczy się wierzyć, że jest w stanie poradzić sobie z tym, co je spotyka.
Żeby móc poczuć się kompetentnym i sprawczym, potrzebujemy zadań, które jesteśmy w stanie wykonać. To dzięki nim uczymy się, że możemy opanować daną czynność, że po wysiłku przychodzi czas na satysfakcję a wraz z nią chęć wykonywania kolejnych zadań.
Pozytywna przewidywalność otaczającego świata i osób dorosłych uczy konsekwencji, daje poczucie adekwatności i wpływu. Pozwala się z nimi identyfikować i budować własną tożsamość. Dziecko uczy się wierzyć, że to co myśli, przeżywa i czuje jest prawdziwe a więc może sobie zaufać i działać w oparciu o własne przekonania i decyzje.
Czas na zabawę to inwestycja w zdolność do przeżywania radości, kreatywność i spontaniczność niezbędne w rozwiązywaniu życiowych problemów, ale też w poczucie wewnętrznej wolności.
Gdy wszystkie te potrzeby są zaspokojone, dziecko ma dobry kontakt ze swoim ciałem, umysłem i uczuciami. Rozumie siebie, wie czym się kierować i ma poczucie wpływu na to co robi, i co się z nim dzieje. Dzięki temu potrafi o siebie zadbać i kontrolować swoje impulsy stosownie do sytuacji.
Łatwo sobie wyobrazić, że niewielu z nas doświadczyło w dzieciństwie opieki spełniającej powyższe kryteria. Zwykle było jej za mało albo za dużo w stosunku do rzeczywistych potrzeb. Prawdopodobnie niemożliwe było także zachowanie ciągłości relacji. Nawet najlepsi rodzice, wychowani przez własnych (mniej lub bardziej „niedoskonałych”, choć zwykle pełnych dobrych intencji) rodziców często bywają zajęci pracą i zniechęceni faktem, że życie ich rozczarowuje. Jakie są tego konsekwencje?
Nadmierna frustracja potrzeby trwałej i pełnej miłości relacji z rodzicami sprawia, że poddajemy w wątpliwość swoją wartość i poszukujemy jej potwierdzenia u innych, starając się zasłużyć na ich szacunek i miłość.
Frustracja potrzeby bezpieczeństwa może sprawiać, że stale jesteśmy w gotowości, przygotowani na katastrofę, która musi się prędzej lub później wydarzyć, że trudno nam ufać innym. To budzi lęk i poczucie samotności.
Frustracja potrzeby autonomii może objawiać się przekonaniem, że jesteśmy zależni od innych lub że oni są zależni od nas, musimy więc być stale obok, spełniać oczekiwania, nie powodować konfliktów. Inaczej nas odrzucą.
Frustracja potrzeby kompetencji może objawiać się przekonaniem o braku wpływu na swoje życie i samopoczucie, a czasem, paradoksalnie, że życie i szczęście innych ważnych dla nas osób (rodziców, partnerów) zależy od nas – to czego nie jesteśmy w stanie zrobić dla siebie, robimy na rzecz innych.
Frustracja potrzeby tożsamości może powodować niechęć do tego by być jak rodzic/lub być tym kogo rodzic w nas potępiał i lęk, że tacy właśnie jesteśmy oraz przekonanie, że musimy to ukryć przed innymi.
Frustracja potrzeby wolności wyrażania swoich emocji i potrzeb może doprowadzić do zaprzestania ich wyrażania lub wręcz odcięcia się od ich odczuwania. Może zmienić się w przekonanie, że niczego nie potrzebujemy, na coś nie zasługujemy lub że jesteśmy wystarczająco silni by sobie bez tego poradzić za to możemy dawać to innym.
Frustracja potrzeby spontaniczności i zabawy może skutkować trudnością w wykonywaniu zadań bez przygotowania, brakiem umiejętności „wyluzowania”, udanego seksu, przekonaniem że lepiej się nie cieszyć, by się nie rozczarować.
Frustracja potrzeby samokontroli sprawia, że nie dajemy sobie prawa do popełniania błędów, czujemy potrzebę stałego sprawdzania siebie, przestrzegania zasad lub przeciwnie – dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu niczego kontrolować, bo nie jesteśmy w stanie, więc stale robimy coś zbyt późno lub wcale.
W efekcie często żyjemy w poczuciu rozczarowania sobą, partnerem i swoim życiem. Mamy problemy z samooceną lub nawiązywaniem trwałych i budujących relacji. Brakuje nam energii, spontaniczności, nie mamy kontaktu z emocjami, nie wiemy czego chcemy albo nie mamy pojęcia jak to osiągnąć. Żyjemy w samotności lub życiem innych. Chcielibyśmy coś zmienić i nie potrafimy. Tkwiąc w swoich przekonaniach nie jesteśmy w stanie ich zweryfikować.
Jak żołnierze po powrocie z Iraku, nieświadomie powielamy schematy zachowań, które pozwoliły nam przetrwać dzieciństwo, ale rujnują nam dorosłe życie. Psychoterapia pozwala „przejść w stan spoczynku”, nauczyć się korzystać z emocji by zaspokajać potrzeby i zacząć świadomie czuć i żyć.