Przepis na własne nieszczęście
Kasia wielokrotnie zastanawiała się nad tym, czy czuje się szczęśliwa. Niby wszystko w jej życiu jest poukładane, ma męża, pracę, bliscy są w sumie zdrowi. W składanych życzeniach podczas urodzin słyszy, że najważniejsze jest, aby zdrowie było, reszta się wtedy ułoży… I się układa, a ona jednak nie tryska radością i optymizmem. Często czuje się fatalnie, ma wrażenie, że jest beznadziejna, a więc jej życie też takie jest. Przewiduje, że to, co sobie zakłada, nie powiedzie się, a inni na pewni będą źle ją oceniać, jak odkryją, że popełniła błąd czy też czegoś nie wiedziała. Człowiek szczęśliwy raczej tak nie myśli, nie analizuje każdego swojego kroku i słowa, to mnie bardzo męczy – zauważa Kasia w rozmowie z przyjaciółką. Relacje, które tworzy, są na pierwszy rzut oka dobre, choć Kasia ma wrażenie, że czegoś w nich brakuje. Jest jakaś bariera między nią a ludźmi. Są blisko i jednocześnie daleko.
Każdy z nas jest autorem własnego szczęścia i nieszczęścia. O tym, jak szukać szczęścia, co robić, aby być szczęśliwym napisano niejeden artykuł. Zapotrzebowanie na tego typu rady wskazuje, że wielu ludzi nie potrafi osiągnąć tego stanu. Dlaczego tak się dzieje? Niekoniecznie dlatego, że coś przeszkadza im z zewnątrz: nie ta praca, złe relacje rodzinne, za małe zarobki… To tylko oznaki tego, jak człowiek radzi sobie z własnym życiem, na co w nim pozwala, na co reaguje i w jaki sposób. Najprawdopodobniej u osób, którym szczęście ucieka sprzed oczu, zbyt silne są mechanizmy wewnętrzne, które skutecznie przeszkadzają poczuć się dobrze. Warto zastanowić się, co w nas samych pełni rolę sabotażysty, innymi słowy – co w naszym sposobie myślenia i zachowania pracuje na nasze nieszczęście.
Poczucie szczęścia zależy od tego, jak siebie postrzegamy. Wiadomo również, że optymiści żyją dłużej, co wynika z badań profesora Davida Snowdon i jego kolegów z University of Kentucky. Współczesny badacz szczęścia – Martin Seligman, twierdzi, że nawet jeśli ktoś nie ma wrodzonego (wynikającego z temperamentu i genetycznych uwarunkowań) daru do łatwego wzbudzania w sobie stanu zadowolenia, radości i ogólnie pogodnego podejścia do otaczającej rzeczywistości, to nic nie jest jeszcze bezpowrotnie stracone, bo optymizmu można się nauczyć. W pozytywnym przeżywaniu tego, co się nam przydarza, w czym uczestniczymy przeszkadzają najczęściej destruktywne myśli, które zniekształcają odbiór rzeczywistości. Pod ich wpływem człowiek odczuwa negatywne emocje i nieprzyjemne stany.
Jeśli przyjąć założenie, że odpowiedzialność za bycie szczęśliwym leży przede wszystkim w naszych rękach, to również odczuwanie nieszczęścia wiąże się z naszym sposobem funkcjonowania i myślenia. I tak też najlepszy sposób na bycie nieszczęśliwym to hodowanie w sobie krytyka, sabotażysty, który wie, kiedy i jak włożyć nam szpilę, żeby zaprzepaścić szansę na dobre samopoczucie i siłę do stawiania czoła przeciwnościom. Czym karmi się ów krytyk? Zniekształceniami poznawczymi. Samopoczucie Kasi, która czuje się fatalnie, w dużej mierze wiąże się z jej sposobem myślenia. Myśli wywołują negatywne emocje, a te z kolei wpływają na zachowanie. I tak Kasia, która sądzi, że inni będą ją źle oceniać, kiedy wyjdzie na jaw, że czegoś nie wie, odczuwa niepokój podczas sytuacji towarzyskich, zaczyna udawać kogoś innego lub rezygnuje z aktywnego udziału w spotkaniach. W efekcie takiego zachowania jest rzadziej zapraszana i nie dostaje wystarczającej uwagi od znajomych. Czuje więc, że ma grono kolegów i koleżanek a jednocześnie jest między nią a nimi dystans, którego nie potrafi skrócić. Przekonanie Kasi, że wie, co inni pomyślą jest jednym z błędów poznawczych, który w psychologii poznawczo-behawioralnej nazywa się „czytaniem w myślach”. Kasia nie ma zdolności telepatycznych. Jest jednak przekonana, że zna myśli innych, ale tak naprawdę sama je kreuje. To, co sobie wyobraża, nie jest dla niej korzystne, a żyje tym i funkcjonuje, jakby było faktami. W sytuacjach, kiedy zakłada, że jej się nie powiedzie, katastrofizuje (kolejny błąd poznawczy). Czuje się beznadziejnie i wnioskuje, że jej życie też takie jest. To myślenie emocjonalne, które także jest zniekształcone i bardzo podatne na zmiany nastroju.
Poczucie nieszczęścia skutecznie zwiększa myślenie typu „wszystko albo nic”: „Jeśli nie dostanę tej pracy, to znaczy, że jestem głupi”. Przede wszystkim opiera się na skrajnościach, kompletnie pomija to, co jest miedzy dwoma biegunami. Bardzo sprzyjająca niezadowoleniu z życia i samego siebie jest tzw. personalizacja, czyli przypisywanie sobie odpowiedzialności za negatywne zachowania innych ludzi, pomijanie bardziej prawdopodobnych przyczyn ich zachowania, np. „Krzysztof nie zadzwonił do mnie, bo mnie nie lubi”. A przecież mógł nie zadzwonić, bo mu coś wypadło albo zgubił telefon… Powodów może być bardzo wiele. Wiara w to, że samemu jest się przyczyną nieprzyjemnych rzeczy, bardzo obciąża i zatruwa. Niektórzy pracując na swoje nieszczęście stosują strategię: pozytywy się nie liczą, skupiają uwagę tylko na tym, co negatywne.
Na brak odczuwania satysfakcji w życiu może mieć także wpływ pochopne wyciąganie wniosków, oparte na nadmiernym uogólnianiu. To wyciąganie ogólnego, negatywnego wniosku, dalece wykraczającego poza bieżącą sytuację, np. „w rozmowie z szefem zabrakło mi słów, oznacza to, że nie potrafię wypowiedzieć się przywozicie i reprezentować firmy podczas konferencji”. To, w jaki sposób postrzegamy samych siebie, jakie nosimy w sobie przekonania o innych ludziach i otaczającym świecie, wpływa na nasze samopoczucie i zachowanie. Jeśli człowiek przejawia destrukcyjne myśli, nie zwalcza ich, bliżej mu będzie do niezadowolenia niż szczęścia. Można mieć wokół siebie wiele dobra i nie zauważać go, nie korzystać z niego, bo zniekształcenia poznawcze zasłaniają, to co pozytywne, eksponują zaś negatywy. Szczęście to efekt starań, który się osiąga w dużej mierze pracą nad sobą. Optymizmu można się nauczyć, dobrze jest zacząć od sprawdzenia, czy przypadkiem nie dokarmia się wewnętrznego krytyka tym, co najbardziej go wzmacnia.