Teoretycznie są czasem harmonii i rodzinnego ciepła. W praktyce figurują w pierwszej dziesiątce najbardziej stresujących wydarzeń naszego życia. Święta. Jak szczęśliwie przebrnąć przez ich rafy i mielizny, gdzieś pomiędzy niechcianym karpiem i zrzędliwą ciotką? Czego naprawdę sobie życzyć i szukać pod choinką? Odpowiada psycholożka i psychoterapeutka Adriana Klos.
Urszula Hajn: Święta to w teorii czas spokoju i harmonii. W rzeczywistości nierzadko rozpoczynamy je w stresie i pośpiechu. Dlaczego?
Adriana Klos: Bardzo często ulegamy presji społecznej, opinii, jak należy spędzać Święta. Ale zdarza się, że w gruncie rzeczy, wcale nie mamy na to ochoty. Może wcale nie chcemy w tym roku spędzić Wigilii z rodziną? Może zamiast siedzieć za stołem uginającym się od potraw pragniemy z ukochaną pojechać do ciepłych krajów i poczuć się zupełnie inaczej niż zwykle? Niewykluczone, że to jest nasze skryte marzenie, którego nie dopuszczamy do głosu w obawie: co powiedzą nasi rodzice, może się obrażą? Warto zwolnić na chwilę i zastanowić się: jak chcę spędzić najbliższe święta, czego potrzebuję, aby były one dla mnie czasem miłym i szczęśliwym? Nie musimy jeść karpia, jeśli go nie lubimy ani obcować z nieprzyjemnym krewnym, którego spotykamy tylko na Wigilii i z którym nie mamy o czym rozmawiać. Nie musimy szykować dwunastu potraw! Wystarczy kilka takich, które naprawdę lubimy i bez których nie wyobrażamy sobie Świąt. Możemy podzielić się przygotowaniami z rodziną albo przyjaciółmi.
Co zrobić, by święta były rzeczywiście spokojne i wesołe? A może wcale nie muszą takie być?
W ogóle nic nie musimy, jeśli tego nie chcemy. Spójrzmy na Święta jak czas wyjątkowy i zróbmy to, na co naprawdę mamy ochotę. Spełnianie oczekiwań innych, oszukiwanie siebie dostarcza nam stresu i napięcia. Pośpiech i stres coraz bardziej oddalają nas od siebie i czynią coraz mniej szczęśliwymi. Aby Wigilia była naprawdę spokojna i przyjemna warto w ciągu roku zadbać o wyjaśnianie na bieżąco nieporozumień i spraw konfliktowych. Trzeba rozmawiać z bliskimi szczerze o naszych potrzebach i uczuciach. Wtedy mamy szansę, że do wigilijnego stołu usiądziemy wolni od spiętrzonych, niezałatwionych spraw i w otwartej, życzliwej atmosferze naprawdę poczujemy tę magię. Moi klienci na terapii często boją się Świąt i już na samą myśl mają ochotę uciec gdzieś daleko. Niedomówienia, ukrywane przez lata uczucia, spełnianie cudzych wymagań i oczekiwań, życie w niezgodzie ze sobą – to wszystko daje właśnie taki efekt. Powoli trzeba to „odkręcać”, zaczynając od spokojnego zastanowienia się, czego pragniemy i co by nam w tym pomogło. Jeśli coś przeszkadza, nie róbmy tego. Czytaj całość