Stres – to jedno z tych pojęć, które stało się na tyle popularne, że na co dzień nie zastanawiamy się co ono faktycznie oznacza. I słyszymy „Ale mnie zestresowało to wystąpienie.”, „Stresuje mnie każda z nim rozmowa.” I w ten sposób stres jest odmieniany we wszystkich możliwych formach i jest „wytrychem” do wielu sytuacji. Ale co on tak faktycznie nam mówi? Warto się temu bliżej przyjrzeć.
Czy nasi przodkowie się stresowali?
Pojęcie stresu wprowadził w nauce na początku XX w. biochemik Hans Selye, który przyjrzał się reakcjom fizjologicznym organizmu na różne bodźce ze strony środowiska. Na tej podstawie wypracował termin „stres” i określił go jako „niespecyficzną reakcję organizmu na stawiane mu żądania” (Selye H.: Stress without distress. Philadelphia, Lippincott 1974). Oznacza to, że nasz organizm ma wbudowany automatyczny mechanizm odpowiedzi na pojawiające się wymagania i zagrożenia ze strony środowiska. Objawia się to uruchomieniem całej lawiny reakcji fizjologicznych: wzrostu ciśnienia krwi, napięcia mięśniowego, przyśpieszenia oddechu, wzrostu potliwości, itp. W ten sposób narodziło się pojęcie, które stało się zmorą współczesnej cywilizacji, chociaż samo zjawisko znane jest od początków ludzkości. Bo czy człowiek nie musiał się mierzyć z wyzwaniami zdobycia pożywienia, zapewnienia schronienia i ochrony rodziny?
Po co nam stres?
To właśnie ten mechanizm zapewniał naszym przodkom mobilizację, kiedy trzeba było działać i ochronę w chwilach zagrożenia. Okazuje się jednak, że najlepiej działamy przy średnim poziomie stresu (Yerkes, Dodson, 1908). Zbyt małe lub zbyt duże jego natężenie prowadzi do spadku efektywności. Co przekłada się na to, iż przy niewielkich wyzwaniach czujemy znudzenie, natomiast jeżeli przyjdzie nam się zmierzyć z dużym wyzwaniem, czujemy to całym sobą – obserwujemy napięcie w ciele, uciekają nam myśli, wykonujemy nerwowe ruchy. Większość osób mierzy się z tym przed rozmową kwalifikacyjną, szczególnie gdy im bardzo zależy. Stres jest nam potrzebny do mierzenia się z wieloma sytuacjami, chociażby podjęciem nowej pracy, zmianą miejsca zamieszkania czy narodzinami dziecka. Mobilizuje energię do działania, zwiększa wytrzymałość oraz koncentrację na zadaniu.
Dlaczego jesteśmy tak zestresowani?
Ciągle słyszymy o nim tyle złego, czy to oznacza, że ogarnęła nas jakaś plaga? Wygląda, że może tak źle nie jest, gdyż 70% badanych (Seco, 2000) deklaruje, że panuje nad stresem. Ale w przypadku pozostałych 30% ankietowanych ta delikatna równowaga organizmu jest zachwiana i stres opanował ich życie. Winowajców jest wielu, ale zajmijmy się jednym. Na pewno niesprzyjające jest sprowadzanie naszego ciała jedynie do roli wykonawcy, który ma sprawnie realizować nasze plany niezależnie od kosztów, które przychodzi mu płacić (chroniczne zmęczenie, nawracające choroby, brak energii). Staramy się nie zauważać jego potrzeb i często wykorzystywać je ponad jego siły. A co nam mówi nasze ciało w stresie? „Boję się, że to kolejne zadanie jest ponad moje siły”. „Potrzebuję się zatrzymać, bo za chwilę zwariuję”. „Jestem wkurzony, że na nic nie mam wpływu”.
Może warto usłyszeć, co nam ciało podpowiada, a nie potraktować tego jak zwykłego przeziębienia, które wiadomo, że minie?
Już teraz zapraszamy do kolejnego artykułu z cyklu – Różne twarze stresu.