Cierpi, narzeka, bo on nadal nie odszedł od żony. Mimo to tkwi – czasem latami – w relacji z żonatym mężczyzną. Dlaczego niektóre kobiety decydują się na życie w trójkącie, na bycie Tą Drugą?
Katarzyna jest Tą Drugą. Kochanką, nie żoną. Nie może pogodzić się z tym, że on nie chce odejść od żony. Sama jednak nie zamyka z nim relacji, zgadza się przez kolejny tydzień, miesiąc, rok być Tą Drugą. Woli się oszukiwać, niż uznać fakty.
Prawdopodobnie nie stało się tak przez przypadek. Mamy wpływ na to, co dzieje się w naszym życiu, z kim przebywamy, jak traktujemy siebie i innych i jak pozwalamy siebie traktować. Dokonujemy wyborów, a część z nich jest okupiona cierpieniem, którego wolelibyśmy uniknąć.
Co sprawia, że Te Drugie zgadzają się na namiastkę bliskości w związku z żonatym mężczyzną? Czy mają jakieś korzyści z takiego układu?
Powody, z jakich niektóre kobiety przez długie lata tkwią w skrywanych relacjach, są różne. Bywa, że Te Drugie powierzają swoje życie niedojrzałym mężczyznom, którzy nie wiedzą, czego chcą i nie potrafią podejmować decyzji. Latami wspierają Piotrusiów Panów, wysłuchują ich historii o nieszczęśliwym życiu, które zgotowała im zła żona. Są na każde zawołanie, jak służebnice. Cierpią, ale posłusznie zgadzają się na warunki, jakie ustala Piotruś Pan. Żyją nadzieją na ukradkowe chwile z ukochanym, wspólny czas wykradany jego żonie i rodzinie. Spotykają się tylko wtedy, gdy on może przyjechać. Zwykle u niej. W przelocie, bo on ma raczej mało czasu – przecież jest mężem i dobrym ojcem, kocha swoje dzieci i musi poświęcać im czas. Do Tej Drugiej oczywiście zadzwoni, kiedy tylko znajdzie chwilę. Ona lepiej niech nie dzwoni, bo jeszcze żona się domyśli i on może mieć kłopoty. W święta i sylwestra Ta Druga musi liczyć na siebie, bo on jest z rodziną. A rodzina jest najważniejsza, ona musi to zrozumieć. Za to od czasu do czasu wyskoczą gdzieś w weekend – on powie żonie, że ma jakiś służbowy projekt, daleko od domu.
Nie mogą spotykać się na mieście, bo ktoś mógłby ich zobaczyć i powiedzieć żonie, a dla Piotrusia Pana liczą się pozory. Baza spotkań jest u niej. Zwykle też ona robi zakupy i obiadki, gotuje Piotrusiowi coś dobrego, bo wiadomo – przez żołądek do serca. Jak nie można u niej, to jakiś hotel, ona znajdzie i zarezerwuje. Potem szybki seks i kilka ciepłych słów, których ona tak bardzo potrzebuje.
Bo miłość to ból?
Ta Druga często żali się swoim przyjaciółkom, jaka jest biedna i jak bardzo cierpi, a one nie mają już sił tego słuchać, bo do niej nic nie dociera. Tak, zawiódł ją już tyle razy, nie ma go przy niej, gdy ona naprawdę go potrzebuje. Nie dba o nią, nie traktuje poważnie, nie wspiera i głównie zajmuje się sobą. Tak, czuje się wykorzystywana, ale ona przecież tak bardzo go kocha, to jest prawdziwa miłość, a miłość to ból. Gdy to wszystko opowiada, jest wyraźnie podekscytowana, jakby znajdowała jakiś rodzaj satysfakcji w tych upokorzeniach. I zwykle tak jest.
Ta Druga często myli miłość z masochizmem. Jeśli w dzieciństwie rodzice źle traktują swoją córkę, brutalnie lub bezdusznie, w dorosłym życiu kobieta łączy bliską relację z cierpieniem. Miłość rozumie jako pasmo zranień, a relację miłosną jako przestrzeń, w której jej potrzeby nie są zaspokajane – tak jak to się działo w dzieciństwie, przy rodzicach. Takie traktowanie jest już znane, więc paradoksalnie wydaje się jej bezpieczne, zatem w upokorzeniach odnajduje pewną dozę przyjemności. Bywa także, że upokorzenia w złej relacji z kochankiem pozwalają Tej Drugiej poczuć wyższość moralną („jestem lepsza od niego”); w ten sposób szuka zemsty za złe traktowanie. W książce Droga rzadziej przemierzana amerykański psychiatra Scott Peck pisze, że „masochiści uważają swoje uleganie maltretowaniu za miłość, podczas gdy w rzeczywistości jest to nieustanne dążenie do zemsty motywowane przede wszystkim nienawiścią”.
Córeczka tatusia
Barbara, atrakcyjna trzydziestolatka, od dwóch lat ma romans z dużo starszym od niej żonatym mężczyzną. Wydaje się, że wręcz dąży do życia w trójkącie. Rodzice Basi nie pasowali do siebie, nie kochali się, ale tkwili w małżeństwie. Matka była nieobecna, nie zauważała potrzeb Basi. Ojciec lepiej ją rozumiał, trzymali ze sobą sztamę; też przeciwko matce, która wyraźnie faworyzowała starszego brata Basi. Z tatą Basię łączyły jej pasje – do biegania i fotografowania. Ojciec trochę córkę uwodził, rozpieszczał, sprawiał, że przy nim czuła się piękna, ważna i wartościowa. Tworzył z Basią koalicję przeciwko żonie, wykorzystywał córkę, budując sobie w ten sposób poczucie wartości, którego nie dawała mu żona. Bywał niedostępny, często wyjeżdżał i zostawiał Basię z matką, dlatego przyzwyczaiła się do relacji z mężczyznami starszymi i żonatymi, których na co dzień nie ma przy niej.
Wydaje się, że jako dorosła kobieta nadal nieświadomie dąży do dobrej relacji z tatusiem. Pozostała małą „niedokochaną” córeczką. Uwodzi niedostępnych mężczyzn, aby zemścić się na matce, która jej nie lubiła i nie dawała oparcia. Kompleks Elektry – podświadoma i stłumiona skłonność płciowa do ojca i strach przed odwetem matki jako rywalki budzącej nieuświadomioną wrogość dziecka – jest dla dziewcząt równie ważnym problemem, jak dla chłopców kompleks Edypa.
W książce Kup kochance męża kwiaty Katarzyna Miller zauważa: „Przeżywająca kompleks Elektry dziewczyna jest w bardzo złej sytuacji. Ludziom się wydaje, że przez to, że jej się «udało» rozbić czyjeś małżeństwo, jest ona zwycięską femme fatale, kimś świadomie złym i destrukcyjnym. A to jest bardzo biedna osoba, wewnętrznie przerażona, samotna i nieceniąca siebie, „niedokochana” przez matkę, bez oparcia w relacji z najważniejszą istotą jej życia i jej płci”.
Z lęku przed bliskością
Ta Druga cierpi, godzi się na życie w ukryciu, w związku, w którym nie ma prawie żadnych praw – może tylko czekać, aż on znowu poczuje potrzebę spotkania. Nagrodą jest to, że on wraca, że jednak żona mu nie wystarcza. Ta Druga wie, że może go przyjąć lub odepchnąć i odejść w każdej chwili. On niczego jej nie obiecuje, więc to zrozumie. A jeśli nawet coś obiecuje, to nie wiadomo kiedy spełni tę obietnicę. Bo to nie jest takie proste, bo – jak jej powtarza – sprawy są skomplikowane, nie zależą tylko od niego, są przecież dzieci, a on nie chce, by one cierpiały… i tym podobne tłumaczenia. Ta Druga może napawać się triumfem, gdy on znów do niej wraca (więc może jednak ją naprawdę kocha, bardziej niż żonę?), ma nad nim wtedy przewagę.
Ta Druga zgadza się na życie w iluzji, jaką są spotkania z nim na chwilę, od święta. Ale ona nie zna go naprawdę ani on nie widzi jej prawdziwej, bo pokazują się sobie tylko z tej lepszej, odświętnej strony. Codzienność, z przyziemnymi sprawami i obowiązkami, weryfikuje każdy związek, jest trudna i bywa sporym wyzwaniem dla naszej dojrzałości i odpowiedzialności. Ta Druga obawia się prawdziwej bliskości (takiej bliskości boi się też jej kochanek). Być może wcześniej doświadczyła odrzucenia i było to dla niej taką traumą, że postanowiła nie podejmować już ryzyka prawdziwego zaangażowania w dobrej relacji.
Cały artykuł czytaj w magazynie Charaktery oraz tutaj:
https://charaktery.eu/artykul/ta-druga